Wygenerowano:
23.11.2022
13:48:48

Przejdź do spisu książek
Wygenerowano programem:
Q-Księgozbiór 3000





Szkoła janczarów

( Twardecki, Alojzy )

Spis cytatów dla wybranej książki

Strona Treść cytatu Słowa kluczowe / uwagi
44 Byłem kiedyś z babcią w mieście, naraz zawyły syreny; zwykle szliśmy do mocnego schronu betonowego, położonego głęboko pod ziemią, niedaleko naszej szkoły, który dzięki swym grubym murom rzeczywiście budził wielkie zaufanie. Tym razem znajdowaliśmy się jednak w zupełnie innym punkcie miasta, tak że zmuszeni byliśmy szukać schronienia w mizernym, prowizorycznie skleconym bunkrze. Nie ulegało żadnej wątpliwości, że w przypadku zrzucenia bomby w pobliżu nasza mysia dziura wraz z zawartością wyleci w powietrze jak słomka. Pękało też wokół nas straszliwie, ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności wyszliśmy z tego bez szwanku. W drodze do domu mijaliśmy ten solidny schron betonowy — dostał w sam środek, przy czym większość ukrywających się w nim ludzi straciła życie. Jak tu nie wierzyć w opatrzność? religia

nieliniowość



49 Cały tydzień byliśmy w drodze, ciągle bowiem musieliśmy zjeżdżać na boczny tor; pierwszeństwo miało wojsko i pociągi z amunicją, toczące się na wschód. Później skierowano nas na objazd, gdyż Drezno — jak mówiono — zostało zbombardowane. Nie podawano przy tym nic konkretnego. Ludzie szeptali tylko między sobą, że miasto prawie całkowicie zniknęło z powierzchni ziemi. media



I jest coś takiego jak prawda w tym co ludzie szepcą - zupełnie inna od tej, którą głoszą media.
50 Dzieci zawsze są optymistami, one też stanęły wtedy z fanatyczną wprost wiarą do walki za Fiihrera i Vaterland, jak to się zwykło pięknie mówić. Dzieci walczą z niezwykłą odwagą, ponieważ nie mają one jeszcze wyrobionego poczucia strachu i doświadczeń dorosłych. Wszędzie w Niemczech obwoływano dzieci bohaterami. Akceptowały to wszystko, ponieważ dla nich była to przecież w pewnym sensie zabawa w wojnę, fantastyczna zabawa, w której „bohaterowi” nic nie groziło, on zawsze wygrywał, a w końcu ginął tylko przeciwnik. „Zabawa” trwała zwykle dotąd, aż sam „bohater” lub jego kolega na własnej skórze odczuł grozę wojny. Wtedy wszystko się nagle kończyło, wtedy wołało się tylko mamę! CŻC - cykl życiowy człowieka



59 Jeden donosił więc na drugiego, z trudem zlepiona przez Bismarcka jedność niemiecka pękła nagle jak ba?lonik. Nie było już mowy o tak silnym dotychczas poczu?ciu niemieckiej wspólnoty. Bawarowie wymyślali „świń?skim Prusakom”, Prusacy — Szwabom, Saksończycy — Nadreńczykom i tak dalej. Każdy chciał wykazać swą wyższość. Zaczęto też lżyć porządnie gefreitra Hitlera, jego głupotę, która ściągnęła na Niemcy tyle nieszczęść. Zwrócono się powszechnie ku kościołowi, masowo uczęszczając na msze i nabożeństwa. Przedtem było się tylko wierzącym, do dobrego tonu należało niechodzenie do kościoła — mogłoby się to nie podobać partii! Dziwne, naraz zaczęto odczuwać siłę przyciągania kościoła, a przecież Bóg zawsze był z narodem niemieckim, czego dowodem miał być choćby napis wyryty na pasach żołnierskich: Gott mit uns. GWG - Gra w grupie (PNWS)

religia



110 Te wstrząsające opowiadania były dla mnie w równym stopniu druzgocącą nowością, jak i nieprawdopodobieństwem. Nie chciałem i nie mogłem w to uwierzyć. Nie wiedziałem, co powiedzieć, jak zareagować. W końcu opowiedziałem o tym, że Polacy mordowali ponoć Niemców, też nie przebierając w środkach. Czytałem przecież z okresu III Rzeszy, na przykład „Auf den Strassen des Todes” z podtytułem „Leidensweg der Volksdeutschen in Polen" (Na ulicach śmierci, droga cierniowa volksdeutschów w Polsce). Opisano tam dokładnie traktowanie Niemców przez Polaków, poświęcając dużo miejsca przede wszystkim tak zwanej „Bromberger Blutsonntag” (krwawa niedziela w Bydgoszczy). Mama tłumaczyła mi, że była to niemiecka prowokacja o określonym antypolskim celu — tak jak w Gliwicach z radiostacją.

Komu tu wierzyć? Muszę mieć koniecznie dowody. Później je otrzymałem i rozmawiałem z uczestnikami tamtych wydarzeń, widziałem sfałszowane raporty i dokumenty, sfałszowane przez Niemców!

Programowanie memetyczne

manipulacja



120 Nie mogło być inaczej, ponieważ człowiek wychowany przez tyle lat w całkowicie innym środowisku, innym duchu nie jest w stanie podjąć tak ważkiej decyzji, nadającej określony kierunek jego dalszemu życiu, w ciągu kilku czy kilkunastu dni, tym bardziej w wieku kształtowania światopoglądu, żywiołowego zapatrzenia się w historię, kulturę i inne osiągnięcia własnego (w moim przypadku niemieckiego wtedy) narodu. Nie można nagle pokochać w ciągu jednego dnia narodu, wobec którego żywiło się dotychczas ciągle podsycaną nienawiść i pogardę. Człowiek to nie maszyna, którą można przestawić dowolnie na inny system pracy. Programowanie memetyczne



151 Dziś natomiast zaprezentuję Ci jeszcze jeden dokument: postanowienie sądu o anulowaniu adopcji, będące swego rodzaju kontynuacją dokumentu sądu v/ Koblencji, skierowane do mojej matki, a zawierające oświadczenie, że nie jestem jej synem. Przyrzekłem Ci podać własną interpretację poprzedniego tekstu, doszedłem jednak do przekonania, że jest ona właściwie całkowicie zbędna. Wszystko jest jasne i zrozumiałe. Można tylko wzruszyć ramionami, gdy się czyta wyjaśnienia koblenckiego sądu, dotyczące mej tożsamości. Robiono to tak, jak gdyby nie było w ogóle II wojny światowej, jak gdyby rabunek dzieci przez reżim III Rzeszy był wytworem fantazji. Prościej mówiąc, odnosi się wrażenie, jakby ludzie z tego sądu czuli się osobiście obrażeni posądzeniem III Rzeszy o rabunek dzieci obcej krwi, próbując teraz z pomocą niezliczonej ilości nieznanych mej matce paragrafów, wszelkich możliwych kodeksów, zrzucić z siebie to niesłychane oskarżenie.

W podobnym tonie utrzymany jest ten drugi dokument, ale widzi się tu również coś nowego, powołuje się tutaj nawet na taki argument: „Przy zawieraniu umowy adopcyjnej małżeństwo Binderberger było zdania, że przyjmowane przez nie dziecko jest sierotą i posiada obywatelstwo niemieckie; nigdy nie przysposobiłoby ono dziecka polskiego obywatelstwa”. Nie zapomina się przy tym uzasadnić swej decyzji pełnym wyrozumiałości „niemieckim demokratycznym ustawodawstwem”. Styl tych dokumentów dokładnie przypomina charakterystyczny styl hitlerowskich czasów.

prawnicy