Wygenerowano:
23.11.2022
13:49:16

Przejdź do listy słów kluczowych
Wygenerowano programem:
Q-Księgozbiór 3000





lewactwo

Spis cytatów ze względu na słowo kluczowe

Treść Tytuł Autor(zy) Ident / Data wpisu
Milicjanci utopili w brudzie i pogrążyli w chaosie całe koszary, a także każdy zajmowany przez nich budynek, co można by uznać za uboczny produkt rewolucji. We wszystkich kątach natykał się człowiek na stosy połamanych mebli, zniszczonych siodeł, mosiężnych kawaleryjskich hełmów, pustych pochew od po szablach, na rozkładające się jedzenie. Marnotrawstwo żywności było przerażające, szczególnie chleba. Z samej tylko mojej sali wyrzucano pełny kosz chleba przy każdym posiłku – jakaż to hańba wobec cywilów, którzy cierpieli niedostatek. Hołd Dla Katalonii i Inne Teksty o Hiszpańskiej Wojnie Domowej Orwell, George 9788389372260:48

26.02.2009
Wspaniałe hiszpańskie konie, zdobyte w dużych ilościach podczas rewolucji, rozdzielano wśród milicjantów, ci zaś, rzecz prosta, zajeżdżali je na śmierć. Hołd Dla Katalonii i Inne Teksty o Hiszpańskiej Wojnie Domowej Orwell, George 9788389372260:54

26.02.2009
Zdarzało się, że na widok tego, jak milicja obchodzi się z posiadłościami, które przejęła, ogarniało człowieka niekłamane współczucie dla byłego właściciela – faszysty. Każda izba z La Granja, jeśli tylko nie była używana, została zamieniona w latrynę – niesamowita orgia połamanych mebli i ekskrementów. Hołd Dla Katalonii i Inne Teksty o Hiszpańskiej Wojnie Domowej Orwell, George 9788389372260:76

26.02.2009
Jeśli chodzi o zdolność rozumowania, to przeciętny bolszewik uważa całą resztę ludzi na świecie za embriony. Człowiek u nich zaczyna się od marksisty. Gdy trzeba naprawić traktor, który zepsuje ruskij człowiek, to zagraniczny embrion jest uznawany. We wszystkich innych kwestiach komuniści mają absolutną przewagę, bo wiedzą wszystko, wszystko rozumieją i nie mają żadnych wątpliwości. Moja podróż po Rosji (w 1932 roku) Słonimski, Antoni 9788375650020:55

26.03.2009
Ale nienadaremnie ogromny, najbogatszy kraj świata przez dwadzieścia lat głodował, gnieździł się w barakach i „komunałkach”, nie na próżno w czasie pokoju w kraju robotników i chłopów matkę karmiącą odrywano od dwumiesięcznego maleństwa do warsztatu, nie po to najtęższe głowy wielonarodowego społeczeństwa dzień i noc ślęczały nad rysunkami czołgów i samolotów. 22 czerwca 1941 Sołonin, Mark 9788375101300:295

22.04.2009
… potwory dwulicowości intelektualnej. Głosząc wolność, równość i braterstwo, stali się nosicielami nietolerancji, nienawiści i mordu. Katarzyna Wielka Troyat, Henri 9788324126934:293

11.02.2010
A teraz wróćmy do sedna sprawy, a mianowicie do omówienia przyczyn, które sprawiły, że dowódca oddziału „Marcina” został dosłownie zmuszony do podjęcia działań przeciwko oddziałowi GL „Tadka Białego”.

Oddział ten od początku swojego istnienia zajął zdecydowanie wrogie stanowisko wobec Armii Krajowej. Wrogość ta stale była podsycana przez propagandę PPR. Miejscowi członkowie PPR, będący jednocześnie czynnymi członkami ich oddziału partyzanckiego, głosili otwarcie, że AK jest dla nich wrogiem wewnętrznym, którego należy zwalczać na równi z wrogiem zewnętrznym, to jest hitlerowskim okupantem. Ten wrogi stosunek gwardzistów wobec naszych ludzi przejawiał się szczególnie ostro w takich miejscowościach, jak Przełaj, Mstyczów i Węgrzynów. Członków naszej organizacji ochrzczono mianem „sikorszczaków”.

Wrogość członków PPR i ich gwardzistów wobec naszych ludzi przejawiała się najczęściej w formie gróźb. Nachodzono bezprawnie obejścia gospodarskie i mieszkania naszych członków, dopuszczano się przy tym rabunków i wszelkiego rodzaju gwałtów. Były także wypadki zabierania przemocą naszym ludziom uzbrojenia. Jednym słowem nieodpowiedzialne elementy z PPR świadomie stosowały wobec członków AK terror fizyczny i psychiczny. W podobny sposób gwardziści postępowali z ludźmi nie należącymi do żadnej konspiracyjnej organizacji. Tu również dopuszczano się rabunków i zmuszano do różnego rodzaju świadczeń na rzecz oddziału GL.

I jeszcze jedna sprawa. Tuż po zorganizowaniu oddziału GL wstąpiło w jej szeregi wielu młodych ludzi z okolicznych wsi. Jedynym pragnieniem tych młodych chłopców była walka zbrojna z okupantem. Po pewnym czasie większość z nich zaczęła z oddziału uciekać. Różne były tego przyczyny. Jednym nie odpowiadały hasła polityczne głoszone przez PPR, inni nie chcieli uczestniczyć w napadach rabunkowych, a jeszcze inni zrazili się rozprężeniem panującym w oddziale. Uciekinierów tych dowódca oddziału i jego zwierzchnicy uznawali za dezerterów i skazywali na karę śmierci. Wszczynali też od razu poszukiwania tych ludzi. Wiadomym mi jest, że kilku z nich schwytano i od razu rozstrzelano. Tak się złożyło, że niektórzy z tych byłych gwardzistów wstąpili do oddziału „Marcina”. Ponieważ tam mściwa dłoń „Tadka Białego” nie mogła już ich dosięgnąć, więc zaczęto prześladować najbliższych ich krewnych, nachodzono ich mieszkania i grożono likwidacją.

Od połowy 1943 r. o tych wszystkich agresywnych poczynaniach oddziału „Tadka Białego” i jego ludzi zaczęły napływać coraz częściej i coraz liczniej alarmujące meldunki od komendy naszego obwodu oraz od dowódcy oddziału „Marcina”. Również znaczna część miejscowej ludności znajdująca się poza kręgiem ruchu konspiracyjnego poczęła narzekać i żalić się na bezprawne poczynania gwardzistów. W początku trzeciego kwartału 1943 r. sytuacja stała się wprost nie do zniesienia. Były wypadki, że do mnie, do kripo, przychodzili ludzie i skarżyli się, że zostali obrabowani i pobici przez znanych im osobiście gwardzistów.

W tej anormalnej sytuacji ówczesny dowódca oddziału „Marcina”, pod naciskiem znacznego odłamu miejscowego społeczeństwa oraz znaczącej części jego żołnierzy został po prostu zmuszony do podjęcia trudnej decyzji o wyprawie przeciw rozwydrzonym gwardzistom. Wyprawa ta była zwykłym aktem samoobrony. Jej zasadniczym celem było poskromienie oddziału „Tadka Białego”, a szczególnie jego dowódcy, którego agresywna działalność miała wszelkie cechy walki bratobójczej, i to w sytuacji śmiertelnego zagrożenia ze strony hitlerowskiego okupanta. Przebieg i ostateczny rezultat akcji oddziału „Marcina” przeciwko gwardzistom przedstawiłem wcześniej. Muszę jednak zaznaczyć, że po tej akcji na jakiś czas gwardziści zaniechali swojej nieodpowiedzialnej i agresywnej działalności wobec miejscowych członków AK.

Mój udział w kontrwywiadzie Armii Krajowej Adamczyk, Eugeniusz 9788389920252:181

30.07.2010
Jeśli będę pracować, walczyć, awansować, z każdym krokiem naprzód będę dostawać większe lanie, a na końcu, niezależnie od tego, dokąd dotrę – czy to będzie kopalnia miedzi czy własny domek, Jim zagarnie go drugiego września któregoś roku i roztrwoni na przyjęcia, na których zawiera transakcje z przyjaciółmi. Atlas zbuntowany Rand, Ayn 9788371509698:1029

10.01.2011
Stał się symbolem poglądu, że to potrzeba, a nie osiągniecie jest źródłem praw; że nie musimy wytwarzać, tylko chcieć; że to, na co zapracowaliśmy, nie należy nam się, ale to, na co nie zapracowaliśmy – owszem. Stał się usprawiedliwieniem każdej miernoty, która nie potrafiąc na siebie zarobić, żądała władzy nad własnością lepszych od siebie, utrzymując, że chce poświęcić życie słabszym i że musi to czynić kosztem silniejszych. To najgorsze z możliwych stworzeń – podwójnego pasożyta, żywiącego się ranami biednych i krwią bogatych – ludzie uznali za wcielenie ideału moralnego, doprowadzając świat do stanu, w którym im więcej człowiek wytwarza, tym bliższy jest utraty wszystkich swoich praw, aby wreszcie, gdy jego umiejętności są już dostatecznie duże, zmienić się w wyjęte spod prawa stworzenie, mogące paść łupem każdego – podczas gdy chcąc się znaleźć ponad prawem, zasadami i moralnością, tam, gdzie wolno mu wszystko, nawet łupić i mordować, człowiek musi jedynie być w potrzebie. Czy zastanawia się pan, dlaczego świat wokół nas się sypie?

Z tym właśnie walczę, panie Rearden. Dopóki ludzie nie zrozumieją, ze spośród wszystkich symboli Robin Hood jest najbardziej niemoralnym i godnym pogardy, nie będzie na ziemi sprawiedliwości i ludzkość nie będzie miała szans przetrwania.

Atlas zbuntowany Rand, Ayn 9788371509698:676

10.01.2011
Bez nas są trupami, produkującymi wyłącznie truciznę; nie bogactwo czy żywność, lecz truciznę rozpadu, przemieniającą ludzi w hordy padlinożerców. Atlas zbuntowany Rand, Ayn 9788371509698:722

10.01.2011
KRÓTKI REJESTR OKRUCIEŃSTW I NIESPRAWIEDLIWOŚCI

Nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niesprawiedliwości, jakich nie dopuściłby się skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy – napisał ongiś Alexis the Tocqueville. Ponieważ nasz rząd raczej nie uskarża się na nadmiar pieniędzy, wypadazastanowić się, jakich to okrucieństw i niesprawiedliwości może dopuszczać się w związku z tym. Już pobieżna obserwacja pokazuje, że ich rejestr jest wcale pokaźny.

Kiedy rządowi brakuje pieniędzy, to naturalnym jego odruchem jest podniesienie podatków. Ale litościwa natura postawiła tu barierę zachłanności rządu. Bariera ta nosi nazwę efektu Laffera.Polega on na tym, że przy podniesieniu podatków powyżej pewnego poziomu, dochody państwa są mniejsze, niż przy podatkach niższych. Wytłumaczenie jest proste: wiele przedsiębiorstw, rentownych przy podatku np. 10% staje się nierentownych przy podatku np. 15%, bankrutują więc i nie tylko nie płacą podatku 15-procentowego, ale w ogóle żadnego. Ponadto cześć ludzi, którzy przy podatku 10% nie oszukiwali, bo podatek nie taki bardzo uciążliwy, kary surowe, no i wstyd, przy podatku 15% dochodzi do wniosku, że - pal sześć! oszukiwanie się opłaca. Tworzy się szara strefa, od której podatki, ma się rozumieć, nie wpływają.

Więc rząd podniósł już podatki, ale nadal brakuje mu pieniędzy. Co robi dalej? Zaczyna fałszować pieniądze. Oto parlament uchwala budżet z deficytem (np. na rok 1996 – ok. 100 bln st.zł). Część tego deficytu (około 30%) pokrywa tzw. kredytem banku centralnego. Oznacza to, że Narodowy Bank Polski po prostu każe wydrukować banknoty, których łączna wartość opiewa na sumę owego kredytu. Są to banknoty bez pokrycia, a więc niby prawdziwe, ale w gruncie rzeczy fałszywe. Konsekwencją tego postępowania jest inflacja, czyli spadek wartości pieniądza. Jeśli inflacja wyniosła (tak, jak w roku 1994) 30% rocznie, to znaczy, że każdy milionowy banknot na koniec roku wart był nie milion, a tylko 700 tys. Oznacza to, że każdemu posiadaczowi każdego milionowego banknotu rząd zabrał 300 tys. st. zł.

Ale nadal brakuje mu pieniędzy. Cóż zatem robi? Kiedy minister finansów przedstawia w Sejmie projekt ustawy budżetowej, to w pewnym momencie mówi tak: „a emerytury i renty zwaloryzujemy na poziomie 92%”. W przekładzie na język ludzki oznacza to, że emerytom i rencistom rząd odbierze część ich emerytur i rent. Ten zabieg możliwy jest dzięki inflacji. Ponieważ pieniądz traci wartość, to emerytura, dajmy na to, w wysokości 1 mln st. zł, w rzeczywistości (przy inflacji 30 proc) warta jest naprawdę tylko 700 tys. Trzeba zatem podnieść emerytury, by dogonić spadek wartości pieniądza. Jeśli waloryzacja nie jest stuprocentowa, tylko – powiedzmy – 92-procentowa, to znaczy, że część różnicy rząd zabiera sobie. Dlaczego? Ano dlatego, że emerytów tak bardzo się nie boi.

Wiec zabrał i emerytom, ale nadal brakuje mu pieniędzy. Więc zaczyna odbierać pieniądze ludziom, których nie boi się wcale. Cóż to są za ludzie? To są ludzie, których nie ma. W tym momencie Czytelnik może się żachnąć; co ten Michalkiewicz za głupstwa wypisuje? Jakże to można zabrać pieniądze człowiekowi, którego nie ma? A jednak można. Można odebrać pieniądze człowiekowi, którego nie ma, a ściślej – którego jeszcze nie ma. Ten sposób odbierania pieniędzy objawia się w postaci długu publicznego, tzn. długu, który rząd zaciągnął albo za granicą, albo u własnych obywateli. Dług publiczny Polski na koniec roku 1994 osiągnął wartość 1500 bln zł. Wchodzi w to 42 mld dolarów długu zagranicznego, zaciągniętego w czasach Edwarda Gierka i później oraz tzw. dług wewnętrzny, czyli zobowiązania wewnątrzkrajowe. W jaki sposób rząd zaciąga te ostatnie? Ano, żeby zdobyć pieniądze na pokrycie pozostałej (po kredycie NBP) części deficytu budżetowego, rząd wypuszcza obligacje skarbowe. Obligacje te kupują przede wszystkim banki, bo rząd zobowiązuje się, że – dajmy na to – za rok wykupi te obligacje płacąc sumę nominalną i umowny procent. Ale skąd rząd, który nie ma pieniędzy, będzie je miał w przyszłym roku? Oczywiście i w przyszłym roku nie będzie miał. Co zatem robić? Ano, żeby wykupić poprzednie obligacje i zapłacić procenty, wypuści następne obligacje, ale już na kwotę znacznie (w 1995 roku - dwukrotnie) wyższą. W następnym roku – jeszcze wyższą. I tak dalej. W ten oto sposób rząd zmusza następne pokolenia (a więc ludzi, których jeszcze nie ma) do finansowania wydatków państwowych. Gdyby tak postępował ojciec wobec dzieci, nazwalibyśmy go utracjuszem i ojcem wyrodnym. Ale kiedy to samo robi rząd, uważamy, że wszystko jest w porządku i nawet się od niego tego domagamy, nie zdając sobie, być może, sprawy, że ograbiamy własne wnuki. A żeby było śmieszniej, to wszystko, co tu wyżej opisałem to odwrotna strona medalu zwanego sprawiedliwością społeczną.

Choroba czerwonych oczu Michalkiewicz, Stanisław 83-901661-6-X:45

14.01.2011
No i jak tu robić "rewolucję proletariacką" z takimi ludźmi? Nie piją, nie kradną, pracują, a przy tym są uparci i dobrze strzelają. 25 czerwca. Głupota czy agresja? Sołonin, Mark 9788375104875:53

20.12.2011
postępowcy zwykle stronią od matematyki i innych nauk ścisłych. Zamiast tego "lubią filozofię, politykę, a to dlaczego? Oto dlatego, że na tym stanowisku można pleść językiem i nawet piórem jak najdłużej i wmawiać, że się coś umie, a w tamtych naukach niedołężność od razu się zdradza". _18

04.02.2012
Ekipa Bieruta zachowywała się jak stado parweniuszy, wkraczających po raz pierwszy do eleganckiego świata. Korzystano z wszelkich przywilejów władzy, a partyjnych notabli tej epoki otaczał nieprawdopodobny blichtr. Bierut osobiście miał do swojej dyspozycji aż dziesięć (!) komfortowych rezydencji, a jego najbliżsi współpracownicy także nie odmawiali sobie niczego. To wówczas powstało strzeżone osiedle w Konstancinie pod Warszawą, gdzie liderzy PZPR odpoczywali po trudach pracy. Julia Minc nie ukrywała, że każdy z towarzyszy miał do dyspozycji własną willę, a na zamkniętym partyjnym osiedlu był „klub, stołówka i kucharz”. Kiedy chciało się obejrzeć film (niekoniecznie radziecki), po prostu „dzwoniło się i przyjeżdżali. Zawieszali ekran i się oglądało”. Na wszelki wypadek, gdyby wystąpiły różnice zdań w doborze repertuaru, drugie kino „było w klubie”. O takich dodatkach jak własne krawcowe, fryzjerzy czy lekarze, nie warto było nawet wspominać. Podobnie jak o pełnym utrzymaniu na koszt państwa. Kobiety władzy PRL Koper, Sławomir 9788377000373:26

26.01.2013
Uwierzyłem naiwnie w jej patriotyzm – wspominał Herling zapominając, […] że ona zrobi to, co jej każą. Sądziłem ją w swojej prostocie na podstawie jej podniosłych przemówień, gdy tymczasem w rzeczywistości była ona mściwym, tchórzliwym i przebiegłym żonglerem politycznym, zawsze gotowym do politycznego manewru. Była dostatecznie głupia, by nie widzieć własnej sytuacji i własnego interesu i wystarczająco niemoralna, by nie kierować interesem publicznym. Kobiety władzy PRL Koper, Sławomir 9788377000373:69_2

26.01.2013
Anna Kowalska uznała, że „czołowa pisarka lewicowa” tak naprawdę jest „przede wszystkim starą kurwą”. Kobiety władzy PRL Koper, Sławomir 9788377000373:96

26.01.2013
Dodatkowym problemem stało się ujawnienie kulis władzy i przepychu otaczającego przywódców proletariatu. Kobiety władzy PRL Koper, Sławomir 9788377000373:204

26.01.2013
North Korea called itself the Worker’s Paradise, but even as it professed allegiance to communist ideals of equality, it invented one of the world’s most rigidly stratified caste systems. Korea Północna mówi o sobie jako o Raju Pracujących, ale pomimo głoszenia ideałów równości, wprowadziła jeden z najbardziej skrajnych systemów kastowych na świecie. Escape from camp 14 Harden, Blaine; Ing Geun, Shin 9780143122913:34

27.03.2015
To przekleństwo emigracji! Setki tysięcy Polaków – biednych Polaków – w XIX wieku, gdy w USA panował dziki, drapieżny kapitalizm – uciekało do Ameryki, do Ziemi Obiecanej. I dorabiało się. I ściągało krewnych. I przysyłało do Polski dolary.

To, że dziś w Polsce panuje niechęć do USA – to rozumiem: w Stanach rządzi socjalizm, arogancja tamtejszej administracji bije po oczach – Stany Zjednoczone po prostu zajęły miejsce Związku Sowieckiego. Ale w wielu komentarzach przebija niechęć nie do dzisiejszych Stanów – tylko do Stanów XIX wieku, niechęć do kapitalizmu!!

Zwolennicy kapitalizmu wyjechali do USA – i zabrali ze sobą rzecz najcenniejszą: swoje geny! Geny przedsiębiorczości.

Ale wiecie Państwo, co? Gdy dziś słyszę, że trzeba zabrać bogatym i dać biednym – to nie słyszę tego z ust biednych. Słyszę do z ust wykształciuchów, którzy przebierają nogami, by objąć posady tych, co będą odbierać bogatym i dawać biednym.
Nie zapominając po drodze o sobie.

_106

15.08.2016
Dla dzisiejszej kultury typowe jest to, że ci przedstawiciele kipiącej wściekłością wrogości są uznawani za propagatorów miłości. Powrót człowieka pierwotnego Rand, Ayn 9788371509360:154

05.11.2016
Ich histeryczne inkantacje czczące „teraz” były szczere: dana chwila jest wszystkim, co istnieje dla takiej działającej wyłącznie na poziomie postrzeżeń, przykutej do konkretów, niemal zwierzęcej mentalności; uchwycenie „jutra” wymaga olbrzymiej ilości abstrakcji, intelektualnego wyczynu dostępnego jedynie dla pojęciowego (tj. racjonalnego) poziomu świadomości. Powrót człowieka pierwotnego Rand, Ayn 9788371509360:155

05.11.2016
Okaże się, że większość istniejących organizacji jest nastawiona na dobrostan dzisiejszych Tasmańczyków, którzy pochodzą od Aborygenów; działalność tych instytucji jest przedmiotem ostrych polemik. Krytycy narzekają, że fundusze rządowe kontrolują różni dobroczyńcy mający obsesję na punkcie poprawności politycznej, a także kilkoro działaczy dbających o własny interes, którzy manipulują cennymi certyfikatami o aborygeńskim pochodzeniu. Na krańce Świata. Podróż historyka przez historię. Davies, Norman 9788324041695:457

15.09.2018
„Socjalizm, czyli niesprawiedliwa równość”

Jak rzekł Stefan Kisielewski: „Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta”. Demokraci są w większości socjalistami, gdyż jest to ładnie brzmiąca utopia, na którą łapią się wspomniani ćwierćinteligenci, których jest większość w społeczeństwie. Socjaliści mówią to co ludzie chcą usłyszeć, są „prospołeczni”, rozdają niemal wszystko i wszystkim „za darmo”, dlatego też są lepiej odbierani od polityków prawicowych, którzy nic nie obiecują, a każą pracować („niepoważni” chyba ci prawicowcy!). Oczywiście wcześniej, w mniej lub bardziej ukrytej formie, zabierają pieniądze ludziom w postaci podatku. Większość tych pieniędzy marnotrawią, część rozkradają, za resztę coś tam wybudują i chwalą się jak to wiele uczynili dla swych wyborców. Niestety wyborcy w większości łapią się na te socjalistyczne obiecanki, nie rozumiejąc, że nic, ale to nic na tym świecie, nie jest za darmo. W demokracji „wszyscy mają równe żołądki”, jak to niektórzy powiadają, i dlatego równo dzielone są dobra narodowe. Ci więc którzy pracują ciężko, wytrwale i efektywnie obciążani są dużymi podatkami, aby obdzielić nimi nierobów i obiboków. Powstają w ten sposób patologie, prowadzące nawet do zachwiania roli rodziny w społeczeństwie. Jeśli bowiem praca i jej efekty karane są wysokim podatkiem, a nieróbstwo wynagradzane zasiłkiem dla bezrobotnych, powstaje odwrócenie wartości. Matki z dzieckiem żyjące w konkubinacie nie zawierają więc małżeństw, a te będące w małżeństwie fikcyjnie rozwodzą się, aby utrzymać lub uzyskać zasiłek dla samotnych matek z dziećmi. Demokracja nie rozumie, że „równo” wcale nie znaczy „sprawiedliwie”. System ten degeneruje wartość pracy, aktywności, czy kreatywności, wychowując leniwe i roszczeniowe społeczeństwo.

_129

29.05.2019


Odnośnik Opis
Definicja pojęcia "lewak" w słowniku Fizyki Życia.